„To chyba żart” – Historia pewnej sukienki

„To chyba jakiś żart” – powiedziałam pewnemu chłopakowi, gdy zadzwonił do mnie z informacją, że zamierza się oświadczyć.

Ale od początku. Odebrałam telefon i słyszę w nim męski głos, pytający, czy może rozmawiać z Kamą Ostaszewską. Tak – odpowiadam – w czym mogę pomóc?

Pani Kamo, bo ja chciałbym się oświadczyć – odpowiedział, a ja, nie wiem dlaczego, pomyślałam, że chodzi o mnie i odpowiedziałam: „To chyba jakiś żart…”.

Nie…, bo ja bym chciał się oświadczyć mojej dziewczynie – kontynuował nieco zmieszany męski głos. „Ale u mnie pierścionka Pan nie znajdzie.” – powiedziałam uśmiechając się w duchu.

„Oj pani Kamo!” – odpowiedział głos.

Kama i sukienka "Iskierka" uszyta na zaręczyny Szymona.

Kama i sukienka „Iskierka” uszyta na zaręczyny Szymona.

Głos okazał się być fajnym młodym mężczyzną o imieniu Szymon. Szyjąc suknię-niespodziankę, chciałby spełnić marzenie swojej dziewczyny i w dniu urodzin rano dać jej sukienkę, w której się zakochała z prośbą, aby założyła ją wieczorem. A wtedy… Kocham takich szaleńców :)

Wymarzoną sukienką okazała się – uszyta z włoskiego jedwabiu – Iskierka z wiązanymi plecami (czemu mnie to nie dziwi :)

Szymon bowiem, czujnym uchem, wychwycił model sukienki z rozmowy swojej dziewczyny z jej siostrą i niczym rasowy detektyw trafił prosto do mnie.

Przyjeżdżając z Konina zobaczyć sukienkę, Szymon zamawia krawat, ręcznie uszyty z tego samego jedwabiu, co sukienka. Pięknie będą razem wyglądać :)

Sukienka koktajlowa "Iskierka" uszyta jako prezent na zaręczyny Szymona

Mam nadzieję, że moja Iskierka sprawi obdarowanej przynajmniej tyle samo radości, co mnie, gdy podczas jej szycia, co chwilę uśmiechałam się, wspominając pierwszą rozmowę z Szymonem.

Wyjątkowe suknie się szyje – takie historie dodają wiary i pozwalają optymistycznie patrzeć na te bele materiałów i stosy zarysowanych kartek.